niedziela, 4 sierpnia 2013

//Drugi.

23 sierpnia 2013, Drogi Pamiętniku!
                No już mój czwarty wpis od tygodnia. No właśnie, spędziłam w Londynie już tydzień! I muszę szczerze przyznać, że na razie nie jest źle. Oczywiście mogłabym poznać już jakąś przyjaciółkę, kogoś oddanego komu mogłabym zaufać, jednak zarazie pusto!
                Pamiętasz gdy opisywałam Ci drugi dzień tutaj? Charakterystyczne było spotkanie chłopaków z One Direction. Louis, Liam, Niall, Harry i Zayn! Zapamiętałam ich imiona! Najlepiej z nich chyba na razie polubiłam Zayna. Może dlatego, że to z nim wymieniłam najwięcej słów? Tak, dlatego. Cieszę się, jednak nie szaleje. Nie zrobili na mnie dużego wrażenia, nawet słuchałam parę ich piosenek, są dobre, ale nie w moim stylu…a jak spędziłam ostatni tydzień? Zwiedzanie okolic Londynu, spacery po parku, czasem myśle, że przypadłby mi się pies. Miałabym z kim pogadać. Co do taty to po pierwszym spotkaniu był u nich jeszcze pięć razy. Często u nich bywał, ale nie mam mu tego za złe, rozumiem jego pracę. Raz nawet proponował mi wspólne wyjście do nich, ale nie bardzo byłam zainteresowana. Szczerze? Wolałam posiedzieć w domu.
                Jak spędzę resztę wakacji? Nie wiem. Pewnie tak jak robiłam to dotąd czyli chodzenie po parku, zwiedzanie Londynu! Dziś jest już późno, więc może jutro popędzę troche dalej. Wiesz, Londyńskie Oko, Big Ben.
Lolaa :)

Obudziłam się o 10. Powoli, przeciągając się odwróciłam się na drugi bok. Wiedziałam, że muszę wstać, bo inaczej będę głodować. Wstałam do pozycji siedzącej. Dziś jest wtorek, za równy tydzień zaczynam szkołę i…co raz bardziej się cieszyłam! Z nudów niedługo tu umrę, więc nawet szkoła dobrze mi zrobi. Wstałam całkowicie z łóżka i udałam się do łazienki. Wzięłam szybki prysznic, ubrałam się , uczesałam i wykonałam lekki makijaż. Zeszłam na dół przy okazji sprawdziłam telefon, nieodebrane połączenie od taty. Wybrałam jego numer, nacisnęłam zieloną słuchawkę i przyłożyłam go do prawego ucha.
- Hallo? – po chwili usłyszałam wyraźny, męski głos.
- Witaj tato. Stało się coś? Znowu mam Ci coś przynieść? – zaśmiałam się. Wzięłam kubek z ciepłym mlekiem  i udałam się w stronę salonu obejrzeć jakiś film.
- Nie wiesz? Nie byłaś jeszcze na dole? – zaniepokoił się.
- Właśnie wstałam. A co jest na do... – chciałam dokończyć, jednak to co zobaczyłam sprawiło że prawie wypuściłam gorący kubek oraz telefon z ręki. W salonie siedziała piątka chłopaków i z tego co się nie myle… - …le? Co do cholery robią tu Niall, Louis, Liam, Zayn i Harry?! – mój ton głosu się podniósł, chłopaki odrywając się od cichej rozmowy spojrzeli na mnie szeroko uśmiechając się.
- Lola, musiałem pilnie wyjechać. Wrócę wieczorem. O 21 powinienem być, chłopcy osobiście się tobą zaopiekują, powinnaś mi dziękować! Znalazłem Ci zajęcie. – głęboko westchnęłam. – Kończę, skarbie. Cześć. – rozłączył się. 
Odłożyłam telefon do kieszeni i ponownie spoglądając na chłopaków oparłam się o ścianę. Z tego co widziałam Louis siedział wraz z Harrym na fotelach, Niall i Zayn rozłożyli się na kanapie, a Liam chodził po salonie w prawo i lewo uważnie wszystko podziwiając.
- No więc może sami mi wyjaśnicie co wszyscy tu robicie? – zapytałam, po czym odpychając się od ściany wepchnęłam się między Nialla i Zayna na sofę.
- Twój tata nas zaprosił! – krzyknął radośnie Louis. – Właściwie to sami zaproponowaliśmy ze z tobą zostaniemy, wiesz też potrzebujesz opieki. – szeroko uśmiechnął się.
- Poza tym niejedna chciałaby teraz być na twoim miejscu. – Harry śmiesznie poruszył brwiami dodając. – Powinnaś się cieszyć, że siedzisz teraz w naszym towarzystwie.
- Nie. – rzuciłam sucho, co wywołało u chłopaków dziwne miny. – Siedzę z piątką nieznanych mi ludzi, których widzę drugi raz na oczy, jednego trzeci. – zwróciłam si do Zayna. – Jestem prawie pełnoletnia, możecie wracać.
- Ale my tak bardzo chcemy się tobą zaopiekować. – powiedział Zayn, przysuwając się do mnie. Przewróciłam oczami, biorąc do ręki pilota i włączając tv. – Możemy zostać? – skinęłam głową.
- Woohoo! – krzyknął radośnie Niall. – Więc ja idę zobaczyć co masz do jedzenia. – po czym wstał i swobodnie udał się w stronę kuchni... Przez dłuższą chwilę siedziałam z chłopakami w ciszy oglądając telewizor. Kolejna beznadziejna telenowela w której niewiadomo kto kogo kocha. Niall nadal siedział w kuchni zajadając się cukierkami, Zayn i Harry siedzieli razem ze mną i oglądali tv, a Liam i Louis wygodnie rozłożyli się na fotelach cały, jednak po chwili Louisowi najwidoczniej się znudziło i ruszył w naszą stronę , ładując się na sofę obok Harrego.
- Louis!!! – prawie wylałam kubek gorącego mleka na Zayna. – Widzisz by tu gdzieś było jeszcze miejsce dla Ciebie?!
- Tak. Przecież siedzę, nie? – zaśmiał się, szeroko uśmiechnął się do loczka. – Idziemy gdzie… - przerwałam mu.
- Nie. – warknęłam i wzięłam kolejny łyk mleka. – Skoro już przyszliście z własnej woli, to robimy to co ja chce. A ja chce siedzieć w domu i oglądać ten idiotyczny serial. – Między nami nastąpiła cisza, chłopcy przez chwilę wspólnie ze mną oglądali tv. Cóż mogę na razie o nich powiedzieć? Szczerze, nic. Da się ich lubić, ale czasami są naprawdę denerwujący. Wstałam z sofy nie zważając na chłopców i udałam się do kuchni odstawić kubek. Zastałam tam Nialla, siedzącego przy stole i wcinającego kanapkę z serem, ogórkiem, ketchupem i nutellą. Blondyn odruchowo skierował wzrok w moją stronę.
- Chcesz troche? – zapytał, uśmiechnął się pokazując ząbki.
- Nie, fuu. Jak można połączyć ogórek z ketchupem i ser z nutellą? – odpowiedziałam i usiadłam obok niego. – Albo wiesz co? Daj, co mi szkodzi. – wzięłam od niego jedną kanapkę i powoli zaczęłam jeść. – Najwyżej się zrzygam.
- Wiesz co? Lubię Cię. – odezwał się Irlandczyk, przeżuwając kęs.
- Dzięki. – odpowiedziałam z pełną buzią. – I dziękuje też za kanapkę, nie była zła. – lekko uśmiechnęłam się. – Wracam do nich. Idziesz? – skinął głową. Po chwili wspólnie udaliśmy się do salonu, gdzie moje miejsce zajął Liam, cała czwórka władowała się na całkiem niedużą sofę, na której ledwo razem z tatą się mieszczę. Niall ponownie na mnie spojrzał po czym z rozbiegu rzucił się na nich wszystkich. – Świry. – zaśmiałam się.
- Co? – powiedzieli chórem, zwalając Irlandczyka ze swoich kolan.
- Pożałujesz tego. – rzucił Harry i zaczął powoli się do mnie zbliżać. – Nie chciałaś nigdzie iść… - Zayn przerwał mu.
- Pójdziesz siłą. –  pobiegną do mnie i przerzucił sobie przez ramie. – Hazza, klucze są na szafce, zbieramy się! Idziemy pozwiedzać Londyn. A ty. – lekko klepnął mnie w lewą nogę. – Pójdziesz  z nami.
- Ale ja nie chce! Niall, błagam, pomóż!!! – z całych sił próbowałam się wydostać z jego ramion.
- Mówiłaś coś, słońce? – odpowiedział rozbawiony Irlandczyk po czym Liam, Louis i Niall wyszli, zaraz za nim Zayn ze mną i Harry zamykając drzwi. Schował klucz do tylniej kieszeni. Rzuciłam im złowrogie spojrzenie i nie narażając szyi na dalszy ból po prostu odpuściłam głowę. Szliśmy tak dobre dwadzieścia minut. Nawet szczerze zdziwiłam się, że Zayn potrafi tak długo mnie nieść.
- Mógłbyś mnie postawić? – musiałam się odezwać, ból kręgosłupa był nie do wytrzymania.
- A pójdziesz z nami? – zapytał rozbawiony Louis.
- Wszędzie gdzie będziemy chcieli? – dodał Zayn.
- No. – po chwili mulat postawił mnie na ziemi, przez dłuższą chwilę nie odzywałam się słuchając ich rozmów na temat zbliżającego towarzystwa…co ja tu robię? Powinnam była teraz siedzieć w domu z trzecim już kubkiem gorącego mleka, samotnie z czymś do jedzenia, oglądając swój idiotyczny ale jakże fantastyczny serial. Jeszcze raz spojrzałam na chłopaków którzy szli z przodu…a może by tak spróbować uciec? Możliwe, że nie zoriętowali by się gdzie jestem, w którą stronę uciekłam, albo czy ktoś mnie porwał. Ale nie zrobie tego, wole już iść  z nimi z tyłu niż potem ponosić konsekwencje mojej ucieczki. Wyciągnęłam telefon i zabrałam się za pisanie smsa.
Do: Tata :)
„Mówiłam już jak bardzo Cię nienawidzę? ;/”
Na odpowiedź nie czekałam długo.
„Przepraszam, że musisz spędzać cały dzień z nimi :) Obiecuje Ci to wynagrodzić! xx”  
Uśmiechnęłam się. Wzięłam głęboki oddech.
- Wy do cholery pamiętacie, że jeszcze tu jestem?! – wszyscy momentalnie odwrócili się w moją stronę. – Ktoś mi powie gdzie idziemy? – złożyłam ręce pod biustem robiąc obrażoną minę.
- Do wesołego miasteczka! – krzyknął Louis. – Albo na Londyńskie Oko. Dawno tam nie byłem.
- Lou? Byliśmy tam cztery dni temu. – powiedział loczek, ponownie spojrzał na mnie. – A my Ci nie powiemy, miśku. – Harry stanął obok mnie i objął mnie w pasie. – To niespodzianka!
- Po pierwsze. – wymusiłam uśmiech. – Nie mów do mnie „miśku”. A po drugie, zabieraj łapy! – odepchnęłam go. – Chłopcy, ja naprawdę nie mam ochoty nigdzie iść. Wolałabym zostać w domu. – zrobiłam błagającą minę.
- To nie działa, misiu. – Harry ponownie się przysunął wyciągając rękę w moim kierunku.
- Nie waż się. – warknęłam odpychając go. Chłopak powoli odsunął się. Teraz szłam już w środku. Louis, Liam, Niall, ja, Harry i Zayn. Minęliśmy kilka uliczek, park, nawet Londyńskie Oko, na które Louis i tak musiał wsiąść! A gdy zrobił to on wziął też Hazzę, ale okazało się, że Liam, też chce się przejechać! No to jak wszyscy, to wszyscy, Zayn też poszedł, zostałabym, gdyby nie fakt, że ponownie zostałam przez mulata zaniesiona.
***
- Wiecie, że dochodzi 21? – zapytałam i spojrzałam na każdego z nich. – Moglibyście odstawić mnie już do domu? Tata zaraz wróci, a nie chciałabym by wrócił do pustego domu. – chłopaki smacznie zajadali się pizzą, przeżuwając każdy kęs, co chwilę patrząc na mnie, tak jakby sprawdzali czy gdzieś im nie uciekłam. Co z dzisiejszym dniem? Powiedzmy, że był udany. Spacer po Londynie, London Eye, Big Ben przy którym chłopaki robili miliony zdjęć, 

zoo, które zaproponował Lou i na końcu pizzeria w której obecnie się znajdujemy. Oczywiście nie zapominając o tłumach ludzi, którzy kręcili się wokół nas, prosili o autografy, bądź robili sobie zdjęcia z chłopakami…a co robiłam wtedy ja? Służyłam za fotografa, bądź stałam gdzieś z boku, stucznie uśmiechając się. 
- Dasz nam zjeść? – zapytał Niall.
- Zresztą możesz zadzwonić do Paula. Powiedzieć, że będziesz później. – Liam uśmiechnął się i wziął kolejny kawałek pizzy. Czasami zastanawiałam się ile oni potrafią zjeść.
- Siedze z wami od rana. Chce już wracać. – skrzyżowała ręce pod biustem w geście obrażenia.
- Zjemy i za pół godziny odstawimy Cię do domu. – oznajmił Zayn. 


- Siedźcie sobie tu i jedźcie. Smacznego, ale ja wracam. – wstałam, zabrałam torebkę i byłam gotowa już wyjść, lecz ręka Zayna na moim nadgarstku, utrudniła mi to.
- Odprowadzić Cie? – zapytał, robiąc śmieszną minę.

- Za pół godziny? Nie, dzięki. – spojrzałam na chłopaków. – Cześć. – po czym zniknęłam za framugą drzwi.Jeszcze około pięciu minut stałam pod pizzerią z nadzieją, że któryś jeszcze wyjdzie i mnie odprowadzi tak, wiem. Nadzieja matką głupich, w końcu sama stanowczo mu odmówiłam. Powoli ruszyłam przed siebie, jeszcze raz spoglądając w okna pizzerii. Nie zauważyłam ich, możliwe, że też już sobie poszli. Rozejrzałam się jeszcze raz dookoła, po czym udałam się w stronę domu. 
___________________________________________________
Drugi. ;) Właściwie pisze to,  nie mam pojęcia czy ktoś w ogóle czyta ;c Każdy komentarz jest dla mnie bardzo ważny! i wiele dla mnie znaczy. //Agaa.  




sobota, 3 sierpnia 2013

//Pierwszy.

Powoli otworzyłam oczy, jednak zaraz tego pożałowałam. Blask wakacyjnego słońca, ciepło rozświetlał pokój. Aż pożałowałam, że wczoraj zapomniałam zasłonić rolet. Powoli przekręciłam głowę w drugą stronę, chwilę jeszcze tak poleżałam, odepchnęłam się od łóżka i zostałam w pozycji siedzącej.
Spojrzałam na niewielkie lustro przede mną. Rozmazany makijaż, roztrzepane włosy, każdy włos po kolei układał się w inną stronę. Na zegarku widniała godzina 11. Wolnym krokiem udałam się do łazienki po drodze gubiąc już większość pozostałej na mnie odzieży, tak że to łazienki weszłam już w samej białej, koronkowej bieliźnie. Tak, śpie w staniku. Inaczej nie dam rady, budzę się, kręce...to taka moja Przytulanka, jak misiek dla małego dziecka gdy ma koszmary. Nalałam wody do wanny, a po chwili cała się w niej zanurzyłam. Uwielbiałam te momenty. Cisza, spokój. Z moich przemyśleń wyrwały mnie wibracje telefonu, taa zawsze ktoś musi mi przeszkodzić. Mokrą ręką wzięłam telefon i nie patrząc kto to, nacisnęłam zieloną słuchawkę.

- Hallo? – zapytałam, po chwili usłyszałam już dźwięk męskiego głosu.
- Lola? Witaj. Mam do Ciebie bardzo ważną sprawę wiesz jaki jestem zapominalski. – na chwilę urwał, tak jakby z kimś jeszcze rozmawiał. – Posłuchaj skarbie, mogłabyś wziąć teczkę, która leży w kuchni na stole i przyjść do studnia na Baker Street? Są mi naprawdę bardzo potrzebne.
- Co? Teraz? Naprawdę? Tato, ja dopiero wstałam, od piętnastu minut siedzę w wannie, moja twarz wygląda okropnie, mam burze czarnych loków na głowie. – zaśmiałam się. – Bardzo Cię kocham, ale zanim tam dotrę wasze spotkanie się skończy. – powiedziałam, rozejrzałam się po łazience w geście znalezienia ręcznika.
- Poczekam. – udało mi się w oddali usłyszeć głosy chłopaków, zazwyczaj był to tylko śmiech. – To naprawdę ważne, bez tego nie podpiszemy umowy. Ubierz się, ogarnij swoje loki i biegiem mi na Baker Street, to nie jest prośba.
- Mówiłam już jak bardzo Cię nienawidzę?! – rzuciłam sucho. – Będę za pół godziny. – rozłączyłam się, wyszłam z wanny nawet nie wypuszczając wody i zaczęłam suszyć włosy przy tym też myjąc żeby. Po około dziesięciu minutach ubrałam się. Dokładnie o w pół do pierwszej wyszłam z domu. Szczerze? Nawet nie wiedziałam gdzie iść. Jedyne co wiem to ul. Baker Street. Wyciągnęłam telefon, wpisałam adres, a moim oczom ukazała się ulica tuż obok. Szeroko uśmiechnęłam się po czym dodając tempa ruszyłam ku studiu, minęłam kilka domów, muzeum Sherlocka Holmesa i po niecałych piętnastu minutach byłam już na miejscu. Łapiąc na klamkę, otworzyłam duże szklane drzwi prowadzące do środka.
- Młoda damo. – odwróciłam się. – A gdzie to się wybieramy? – spojrzałam na niego z idiotyczną miną.
- Co? Ach, tak. Myślisz, że jestem napaloną fanką? Nie. – głupio uśmiechnęłam się. – Lola Higgins, jestem córką menagera. Przyniosłam teczkę. – po czym odwróciłam się na pięcie i ruszyłam schodami na górę.
- Myślisz, że dam się na to nabrać?! – złapał mnie za nadgarstek.
- Puszczaj idioto! – mój ton głosu znacznie się podniósł. – Wezwę ochro…no tak, ty nim jesteś. – przewróciłam oczami.
- Wredna gówniara. – złapał mnie za nadgarstki. – Zaraz zobaczymy czy nie kłamiesz. – pociągnął mnie za nadgarstki i razem ze mną udał się na trzecie piętro. Czy on do reszty zwariował?! Pokazuje mu papiery jak się nazywam, skąd jestem, pokazałam mu nawet dowód, a ten i tak nie wierzy?! Czy gdybym była napaloną fanką tak po prostu bym tu weszła i nazwała ochronę idiotą?! Całą drogę próbowałam się wyrwać, ale mimo tego rady nie dałam. Był za wysoki, za silny, za gruby, za łysy, za brzydki…chyba będę musiała zając się tą ochroną. Opuściłam głowę w dół, drzwi otworzyły się z hukiem, a ja nadal szarpiąc się z ochroną wyrżnęłam jak długa razem z nim na podłogę. Szybko wstałam, gdy ochroniarz nadal leżał, otrzepałam się i podniosłam głowę wyżej.
- Macie zjebaną ochronę. – powiedziałam cicho, ale na tyle głośno by każdy mógł mnie usłyszeć.
- Lola, wyrażaj się. – no świetnie! Facet ode mnie wyższy metr się ze mną szarpie, a tata mówi mi jak to źle się wyraziłam. Przyznam, że nie raz już zaklnęłam przy ojcu, jednak nigdy nie zwracał na to dużej uwagi, zawsze mówił „dojrzewanie”, teraz skarcił mnie chyba jedynie za towarzystwo.
- No co?! W nieznanym miejscu idę zanieść Ci jakąś głupią teczkę, po drodze spotykam gościa, który uważa mnie za napaloną fankę i do cholery pokazałam mu nawet dowód, że jestem córką managera, a on nic! Facet jest ode mnie wyższy, silniejszy i…naprawdę ja bym zmieniła tą ochronę. A ty zamiast przejąć się córką, jedyną uwagę przywiązujesz do jej słów?! – położyłam teczkę na wysoki stolik. – Proszę. – cała szóstka oczu kierowała się teraz w moją stronę, moja twarz momentalnie przybrała buraka.
- Przepraszam, że jestem takim okropnym ojcem. – tata szeroko uśmiechnął się, otwierając teczkę. – Możesz odejść, Rich. To naprawdę moja córka. – mężczyzna skinął głową i wyszedł.
- I co?! – wytchnęłam wychodzącemu facetowi język.
- Lola, pozwól że przedstawię. – zaczął tata, wstając. – Louis, Niall, Zayn, głowa zespołu Liam i główny Harry. Razem tworzą One Direction. – przeniosłam wzrok na chłopaków siedzących na dużej, czerwonej sofie. Pierwszy? Louis, tak? Był szatynem z podniesioną grzywką o brązowych oczach, ubrany był w czerwone spodnie, trampki oraz białą bluzkę w czarne paski. Drugi? Niall. Wesoły blondyn z grzywką o głębokich niebieskich oczach. Ubrany w jeansy, czarne adidasy za kostkę oraz białą bluzkę. Trzeci? Zayn. Mulat o czarnych włosach z blond pasemkiem. Chłopak ubrany był w krótkie czarne rurki, białą bluzkę, czerwoną marynarkę i białe conversy. Czwarty? Liam. Chyba najpoważniejszy. Szatyn o krótkich włosach z brązowymi włosami. Ubrany w krótkie, jeansowe spodenki, t-shirt i czarne vansy. Ostatni? Harry… Chłopak z charakterystyczną brąz czupryną loków na głowie i zielonymi oczami. Ubrany w siwe rurki i marynarkę, czarną bluzkę i czarne trampki.
- Cześć! – krzyknęli chórem, szeroko uśmiechając się i machając mi.
- Cześć. – nieśmiało odwzajemniłam uśmiech. – No cóż tato, będę się zbierać. Muszę jeszcze zanieść papiery do szkoły i odebrać plan lekcji. To co? – wzięłam torebkę z czerwonej sofy. – Będę się zbierać i do zobaczenia na kolacji. Kocham Cię! – krzyknęłam na pożegnanie, po czym zwyczajnie wyszłam.
***
Przekręcając klucz, otworzyłam drzwi. Rzuciłam torbę na szafkę, zdjęłam buty i powędrowałam do kuchni. Przez to całe zamieszanie, nawet w spokoju nie zdążyłam zjeść śniadania. Co dziwne, że jem śniadanie o trzeciej. Wyciągnęłam z lodówki mleko oraz paczkę moich ulubionych płatków. Usiadłam na wysokim krześle i wolno zaczęłam chrupać płatki, delektując się smakiem każdego z nich. Postanowiłam, że przy okazji przeczytam gazetę, którą wyciągnęłam po drodze ze skrzynki. Na pierwszej stronie widniał artykuł:
„One Direction! Słynny boysband powraca na listy najlepszych wraz z nowym managerem  Kim okazał się on być? Jest to niejaki Paul Higgins! 44letni manager gwiazd znany już w Stanach. Pod jego opieką znajdował się np. Bruno Mars, którego kariera nadal się rozwija! Czy da radę wybić 1D? Czy zespół ponownie odzyska zatracone fanki?”
Dalej nie czytałam, po prostu nie chciało mi się. Niedługo zdążę się przyzwyczaić, że mój tata widnieje na pierwszych stronach gazet, ale nie, jeszcze nie teraz. Odłożyłam talerz do zmywarki i ponownie zakładając buty, biorąc torbę i zamykając drzwi udałam się do nowej szkoły. Droga nie była długa, mój telefoniczny GPS znów pomógł. Szkoła wyglądała na zadbaną, biały duży budynek z czerwonym dachem, dwa piętra, wszędzie dużo okien, a na drzwiach widniał ogromny napić „London High School”, uśmiechnęłam się i ruszyłam przed siebie. Szybko dostałam nowy plan, podpisałam kilka dokumentów, nawet nie była potrzebna obecność rodzica. Gdy wyszłam ze szkoły było już dość późno, dochodziła godzina szósta. Było lato, więc było jeszcze widno, lecz pogoda zbyt nie dopisywała, nawet pożałowałam, że nie założyłam nic dłuższego. Właśnie mijałam studio taty, gdy poczułam wibracje telefonu.
Od: Tata :)
„Gdzie jesteś? Czekam z kolacją. :)”
Tak, to oznaczało, że albo tata coś ugotował, albo po prostu postanowił coś po drodze kupić, modliłam się by wybrał tą drogą opcje. Nie czekając ni chwili dłużej wzięłam się za odpisywanie.
„Wracam ze szkoły. Będę za piętnaście minut. xx”
Chciałam wysłać, ale niespodziewanie na kogoś wpadłam! Upuszczając telefon na ziemię, spojrzałam ku górze.
- Przepraszam, nie widziałam Cię. – schyliłam się by podnieść telefon, a po chwili ponownie wróciłam do pozycji stojącej. – Ja, zagapiłam się, tzn odpisywałam i… - przerwano mi.
- Lola? Cześć. – spojrzałam na chłopaka przed sobą. Tak, to był Zayn. – Nic nie szkodzi. To też moja wina, zagapiłem się i wiesz, ale co ty robisz tu o tej porze? – mulat szeroko uśmiechnął się.
- Dochodzi 19. Nie jest późno. – zaśmiałam się. – Wracam ze szkoły, jak wspominałam musiałam oddać ostatnie papiery. A jak spotkanie z managerem  Bo znając życie, on mi nic nie powie.
- Dobrze, masz naprawdę świetnego tatę. – powiedział podchodząc bliżej. – Jest śmiały, otwarty…zabawny. – zaczął Zayn, wskazując na palcach jego zalety.
- Tak, tylko dla was. – zrobiłam obrażoną minę. – Przepraszam, ale muszę spadać. Tata czeka z kolacją, a wierz mi, nie chciałbyś jej zjeść. – rozmawiając, uśmiech nie schodził mi z twarzy.
- Może Cię odprowadzić? I tak mieszkam dwa domy dalej. – zaproponował.
- Naprawdę tak blisko? – zapytałam. – Ale skoro chcesz, to tak…jasne.
Drogę do domu spędziliśmy opowiadając o siebie. Właściwie Zayn ciągle gadał, ja tylko uważnie go słuchałam. Chłopak jak na sławnego członka boysbandu wydawał się naprawdę sympatyczny. Nie był taką zapatrzoną w siebie gwiazdą. Już zauważyłam, że posada swój własny charakter, nie dostosowuje się do reszty...niedługo przed 19 dotarliśmy do domu, chłopak odprowadził mnie pod same drzwi, zatrzymałam się, chłopak powtórzył to.
- No więc dobranoc. – powiedziałam opierając się o drewniane drzwi. Chłopak podszedł bliżej.

- Dobranoc. – ciepło się uśmiechnął i…próbował pocałować mnie w policzek, jednak w porę odsunęłam się. Mulat momentalnie spalił buraka, na co ja cicho się zaśmiałam. – No tak. Cześć Lola. – jeszcze raz się uśmiechnął, po czym zniknął  za żelazną bramą udając się do domu. 
___________________________________________________________

piątek, 2 sierpnia 2013

//Prolog.

16 sierpnia 2013 rok, Drogi Pamiętniku!
                Zacznę od faktu, że jest to mój pierwszy jak dotąd wpis od dwóch lat. Tak po prostu zapomniałam o tobie, przepraszam. Jestem okropną właścicielką, ale...wiesz co? Nie powrócę już do tamtych stron! Po prostu je wyrwę...wiesz dlaczego? Bo od dziś zaczynam nowe życie. Nowe życie w Londynie…dlaczego? Bo odkąd tata dostał nową pracę, tak po prostu postanowiliśmy się tu przeprowadzić. Lepsze to, niż ciągłe jego delegacje i przebywanie z dala od rodziny, więc po prostu zacznę pisać, tak jak gdyby byłby to mój pierwszy wpis u Ciebie, możesz zapomnieć o wydarzeniach wcześniejszych, będę wdzięczna.
                Nazywam się Lola Higgins, 4 października kończę 18 lat i od września zacznę drugą liceum…wiesz co? Cieszę się. Może to trochę dziwne, ale naprawdę cieszę się, że wyprowadziłam się z Los Angeles. Nigdy nie miałam naprawdę zaufanego przyjaciela, zawsze wszystko trwało góra parę miesięcy…a co było potem? Wypierdolenie sekretu, zdrada lub po prostu zostawienie, dlatego nauczyłam się nie ufać ludziom, jednak nie żałuje żadnej znajomości, zawsze powtarzam, że nawet fałszywe mordy mnie czegoś nauczyły. Jak wyglądam? Cóż, nigdy nie uważałam się za piękną, albo za wybitnie ładną. Mam średniej długości czarne włosy, brązowe oczy, wyraziste kości policzkowe oraz dołeczki w ustach. Tak w ustach, nie w policzkach. Wszyscy dookoła mówią, że słodko to wygląda, ale moim zdaniem jest to beznadziejne. Nie będę Ci opowiadać jaką to jestem nastolatką z milionem pomysłów w głowie, różowym pokojem, seksownym chłopakiem-gwiazdą footbalu, kochającą się rodziną oraz słodziutkim pieskiem z kokardką na głowie. Szczerze? Nie mam żadnej z tej rzeczy. Nie mam wielu pomysłów na przyszłość, żyje chwilą. Nie mam różowego pokoju, mam biało siwy, nie mam chłopaka footbalisty, nie mam w ogóle chłopaka, nie chcę go mieć, każdy mój związek kończył się tak samo, zerwanie, porzucenie, zdrada, miliony łez, na pewno pamiętasz to z ostatnich stron gdy byłam jeszcze w Stanach. Nie mam kochającej rodziny…może inaczej, mama zginęła, tragiczny wypadek, śmierć na miejscu. Nie żyje już 4 lata, nie jest łatwo, ale także nie narzekam. Właśnie dlatego wolałam wyjechać do Londynu razem z tatą, wole przeprowadzkę, niż zostanie tam z babcią i dziadkiem, kocham ich, ale bardzo przypominali mi o mamie. Co to taty, Paul – bo tak ma na imie, jest menadżerem gwiazd. Zajmuje się solistami, ale także zespołami. Poznaje je, wybija, prowadzi (zajmuje się wywiadami, koncertami, trasami koncertowymi). W Stanach był to Bruno Mars, ale ostatecznie tata chciał z niego zrezygnować.
                Takim cudem jestem tu, w Londynie. Za dwa tygodnie zaczynam szkołę, mam nadzieję, że dam radę, nie przejmuje się tym, najwyżej nie wyjdzie, trudno. Pojutrze tata ma spotkanie z nowym zespołem. One Direction, czy jakoś tak. Nie wiem, są nowi. Co prawda, mają już za sobą płytę, ale ostatnio mocno podupadli – tak tłumaczył tata. No więc, życz mi powodzenia! Niedługo się odezwę.
Lola xoxo.  

Odłożyłam długopis i wolno zamknęłam zeszyt. Powoli po dużej poduszce osunęłam się tak, że znajdowałam się w pozycji leżącej, a przed oczami widniał biały sufit. Delikatnie odłożyłam pamiętnik na drewnianą szafkę obok. Uśmiechnęłam się w jaki sposób podchodzę do życia, wiele osób marzy o przeprowadzce, porzuceniu rodzinnego miasta, a tak naprawdę nie wie z iloma problemami musi sobie poradzić, jak przez takie coś człowiek może nisko się stoczyć i…zdaje sobie z tego sprawę! Wiem jak źle może być, a mimo tego nie przejmuje się. Zawsze uważałam, że to życia podchodzić trzeba na luzie, to było takie moje motto. Tak, nikt tego nie zacytował, ale przyznam, że tym się kieruje i to jest teraz dla mnie najważniejsze. Niczym się nie przejmuj, bo chociaż będzie źle, będzie cholernie źle, zawsze może być gorzej. Z przemyśleń wyrwał mnie głośny huk w kuchni. Nerwowo podniosłam się z łóżka do pozycji siedzącej, tata zaczyna gotować. Jak najszybciej tylko mogłam zbiegłam na dół, by nic się nie stało. Dlaczego? Tata nie jest najlepszym kucharzem, dlatego po śmierci mamy tą czynnością zajmowałam się ja. Zatrzymałam się w niewielkim łuku patrząc na rodzica jak sobie radzi.
- Nie radzę sobie, Lola. – mężczyzna oparł się rękami o blat, po czym wolnym ruchem opuścił głowę w dół, spojrzał na mnie.
- Daj. – podeszłam bliżej i szczerze uśmiechnęłam się. – Ja to zrobię. – powiedziałam i zabrałam się za przygotowywanie kolacji.
- Dziękuje, skarbie. – tata ciepło pocałował mnie w głowę i zabierając ciepłą kawę, udał się do salonu. Uśmiechnęłam się sama do siebie i powoli zaczęłam kroić marchewki. 


_________________________________________________
Jest! Napisałam.! Bardzoo interesuje mnie wasza opinia co o tym sądzicie ;) Jest to mój w ogóle pierwszy napisany odcinek. Nie wiem czy mi wyszło, więc każdy komentarz będzie dla mnie ważny... ^^ // Agaa.